Znicz po raz pierwszy w historii uległ Polonii Warszawa. Nasz zespół zagrał odważnie, ale nie ustrzegł się błędów, ostatecznie ulegając „Czarnym Koszulom” 0:4. To za wysoki wynik, bo drużyna zasłużyła choćby na trafienie honorowe.
Mimo, że spotkanie 34. kolejki odbywało się w chwilami ulewnie padającym deszczu, to od początku toczone było w szybkim tempie. Niemal od razu swoimi umiejętnościami musieli wykazać się obaj bramkarze. Znicz na początku meczu próbował zdobyć gola uderzeniami zza pola karnego. 17-letni bramkarz Polonii bardzo pewnie poradził sobie jednak z próbami Macieja Famulaka i Dawida Kalinowskiego, a strzał Mateusza Furmana z rzutu wolnego minął bramkę. Gospodarze odpowiadali długimi zagraniami za plecy naszych obrońców, ale Jacek Dzienis już w pierwszej akcji powalił przy linii bocznej zawodnika Polonii, pokazując, że ten sposób trudno będzie sforsować ofensywę Znicza.
Na bardziej kombinacyjną akcję Polonia zdecydowała się w 14 min. Warszawianie przedarli się środkiem pola, a do prostopadłego zagrania w polu karnym wyszedł Marcinho. Brazylijczyk w barwach „Czarnych Koszul” ubiegł o ułamek sekundy Przemysława Masłowskiego, a nasz rozpędzony bramkarz nie miał szans zatrzymać się na śliskiej murawie i wpadł w niego z impetem. „Masło” próbował ratować sytuację, wyczuł intencje Łukasza Piątka, który egzekwował karnego, ale piłka ześlizgnęła mu się z rękawicy i wpadł do siatki.
Po kilku minutach to Znicz domagał się jedenastki. Obrońca Polonii odbił piłkę nogą, po czym ta trafiła go w wysoko uniesioną rękę, ale sędzia uznał, że nie jest to sytuacja, w której można podyktować rzut karny. Podobna kontrowersja w polu karnym gospodarzy miała miejsce jeszcze pod koniec pierwszej połowy, ale tym razem gwizdek sędziego także milczał. Mimo, że na przerwę schodziliśmy z jednobramową stratą, to drużyna zaprezentowała się w tej części naprawdę dobrze.
Po przerwie niestety wróciły demony, które trawią nasz zespół w ostatnich tygodniach. Już w 47. minucie spełnił się najgorszy scenariusz – piłkę do siatki niefortunnie skierował Hubert Molski. Polonia zepchnęła nasz zespół pod pole karne Przemka Masłowskiego, ale przetrwaliśmy napór gospodarzy i mecz znów się wyrównał.
W 70. min Znicz stworzył najlepszą okazję do zdobycia gola. Sebastian Jarosz zagrał do Bartosz Giełażyn, a w piłkę nie trafił starający się przeciąć podanie obrońca Polonii. „Gieła”, będąc już w polu karnym zdecydował się na strzał w krótki róg, ale nogami uderzenie obronił bramkarz Polonii. Niewykorzystana okazja zemściła się już w kolejnej akcji, gdy trzecią bramkę zdobyła Polonia, dobrze wykonując rzut rożny. Chwilę później gospodarze wykorzystali jeszcze jeden stały fragment gry. Tym razem rozegrali krótko rzut rożny, ale piłka trafiła na głowę niepilnowanego w polu karnym Kacpra Górskiego, który spokojnie skierował ją do siatki. Do końca wynik nie uległ już zmianie, choć miejscowi szukali kolejnych goli, a nasz zespół starał się choćby o trafienie honorowe.
Polonia Warszawa – Znicz Biała Piska 4:0 (1:0)
1:0 – Piątek (16 karny), 2:0 – Molski (47 samobójcza), 3:0 – Radziński (71), 4:0 – Górski (76)
ZNICZ: Masłowski – Kuśnierz, Molski, Dzienis, Kosiński, Kalinowski (34 Ołów), Gondek (55 Kossyk), Furman, Fiedorowicz (55 Jambrzycki), Famulak (55 Jarosz), Giełażyn