Znicz przed 35. serią gier tracił do Kutna cztery punkty w ligowej klasyfikacji, więc dla naszego zespołu, który czeka jeszcze pauza, był to mecz o być albo nie być. Choć znów nie wszystko układało się po naszej myśli, to udało się przełamać swoje słabości i opór rywala, a w efekcie odnieść bardzo cenne zwycięstwo 4:2.j
Duża mobilizacja przed meczem w Kutnie szybko przełożyła się na okazje bramkowe, jednak po raz kolejny w tym sezonie szwankowała skuteczność – w dobrych sytuacjach w bramkę nie trafili Łukasz Kuśnierz i Radosław Gulbierz, a potem szans na otwarcie wyniku nie wykorzystali inni gracze. Gospodarze przetrwali trudne chwile na początku spotkania i jak to często bywa, sami wzięli sprawy w swoje ręce, obejmując prowadzenie w 26. min.
Znicz zdołał doprowadzić do remisu po godzinie gry. Po rzucie rożnym zakotłowało się przed bramką gospodarzy, a sędzia uznał, że piłka przekroczyła linię bramkową, ostatecznie zapisując zawodnikowi z Kutna trafienie samobójcze. Nasz zespół poszedł za ciosem i po chwili zdobył za sprawą Macieja Famulaka gola dającego prowadzenie.
Ostatnie pół godziny meczu było widowiskiem dla ludzi o mocnym nerwach. Kutno szybko zdobyło gola na 2:2, a remis nie satysfakcjonował żadnej z drużyn, dlatego ataki sunęły raz po raz na jedną i drugą bramkę. Nasz zespół w końcówce potrafił rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Po raz drugi w tym meczu do siatki trafił Maciej Famulak, a tuż przed końcem regulaminego czasu gry wynik ustalił Marcin Fiedorowicz, który pojawił się na boisku w drugiej połowie jako rezerwowy.
KS Kutno – Znicz Biała Piska 2:4 (1:0)
1:0 – (26), 1:1, 1:2 – Famulak (60, 61), 2:2 – (64), 2:3 – Famulak (83), 2:4 – Fiedorowicz (88)